środa, 31 grudnia 2008

Crème brûlée na sylwestrową noc i życzenia noworoczne

Z niedowierzaniem próbuję sobie właśnie zdać sprawę, że oto bezpowrotnie mija 2008 rok! Tygodnie przebiegały z prędkością światła, a ja razem z nimi. ;-) Bynajmniej nie w sensie starzenia. ;-) Ten rok nie obfitował może w szczególne nowości, czy wielkie zmiany w moim życiu, ale za to obdarzał mnie całym mnóstwem większych i mniejszych radości. :)
Do tego to był mój pierwszy pełny rok blogowania. :) Prowadzenie tego bloga sprawia mi ogromną, wręcz dziką przyjemność. I choć może czasem przynudzam (każdemu może się zdarzyć, prawda?'-) ) - to staram się z całego serca, by to miejsce było jak najbardziej przyjazne... nie dla mnie rzecz jasna (mnie wystarcza sam fakt, że mogę prowadzić ten mały zakątek w przepastnym necie), ale dla wszystkich sympatyków, którzy do mnie zaglądają, motywując mnie tym samym do dalszych kulinarnych poszukiwań i starania się, by potrawy, którymi Was wirtualnie raczę – wyglądały jak najapetyczniej, a w realu – smakowały jak najlepiej.
Dziękuję za wszystkie przemiłe i ciepłe słowa, których nie żałowaliście mi przez cały rok. Szczególnie cieszą mnie chwile, gdy czytam, że podjęliście próbę sprawdzenia przepisów u mnie zamieszczonych. To ogromnie miłe uczucie! Tym bardziej jeśli i Wam smakowało! ;-)



Mam nadzieję, że Nowy 2009 Rok będzie dla Was wszystkich pomyślny pod każdym względem!
Niech Stary Rok zabierze ze sobą wszelkie smutki i troski, jeśli takie istniały.
Życzę, by każdemu z Was nie zabrakło tego co w życiu najważniejsze: cennego zdrowia, miłości osób najbliższych, jak i tych bardziej przyziemnych, acz niezwykle ważnych spraw – choćby dobrej, satysfakcjonującej pracy. :)
Tego życzę i Wam, i sobie!
A więc: Do Siego Roku!!! :)




A na sylwestrową noc (a w moim przypadku - właściwie na wieczór) przygotowałam jeden z najlepszych moim zdaniem (zaraz po tiramisu) deser. :) Crème brûlée – klasyk nad klasykami! Można się sprzeczać co w nim jest najwspanialsze: czy kremowa, gładka, idealnie aksamitna konsystencja, czy jedyny w swoim rodzaju smak jaki dają ziarenka wanilii, czy może skarmelizowana cukrowa skorupka... A może wszystkie wymienione cechy powodują, że to deser, któremu nie sposób się oprzeć...? Moje hasło: Crème brûlée na co dzień i od święta!




Crème brûlée

500 ml śmietanki kremówki (dałam 30%)
1 duża laska wanilii
6 żółtek
5 łyżek drobnego cukru (użyłam białego)

ok. 7 -10 łyżeczek brązowego cukru trzcinowego lub muscovado

Piekarnik nagrzać do temperatury 100 st.C. Przygotować wodną kąpiel.

Śmietankę wlać do rondelka. Laskę wanilii przekroić wzdłuż na pół i ostrzem noża zdjąć ziarenka – ziarenka i obie połówki laski wrzucić do śmietanki. Rondelek postawić na ogień i mieszając od czasu do czasu – zagotować. Zdjąć z ognia, wyłowić laski wanilii (już nie będą potrzebne, służyły tylko do dodatkowego aromatyzowania). Odstawić śmietankę do lekkiego ostudzenia.
W misce wymieszać żółtka z 5 łyżkami drobnego cukru – nie ubijać! tylko delikatnie połączyć, tak by masa nie została napowietrzona.
Do masy jajecznej, cały czas ostrożnie mieszając - dodawać stopniowo ciepłej śmietanki – najpierw po jednej łyżce, a potem aż do wyczerpania płynu.
Nalewać (przez sitko) gotową masę do niskich, szerokich naczynek żaroodpornych (ja użyłam płaskie foremki do tartaletek o średnicy 11 cm).
Piec w piekarniku w kąpieli wodnej ok. 45 – 50 min. aż masa się zetnie (dotknięta palcem powinna być sprężysta, nieco „budyniowa”). Wyjąc z piekarnika i ostudzić.
Chłodzić w lodówce min. 4-5 godzin.
Bezpośrednio przed podaniem – każdą porcję posypać cieniutką warstwą 1-2 łyżeczkami (w zależności od wielkości foremek) brązowym cukrem i skarmelizować przy pomocy palnika.
Smacznego!

32 komentarze:

  1. Małgosiu i ja Tobie życzę wspaniałości w Nowym Roku, szczęścia, zdrowia i wszystkiego co najlepsze i najpiękniejsze.

    Creme brulee to moje marzenie, własnie je spełniłaś wzrokowo. Jeszcze tylko je spróbować ... :)))

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Coz ja moge napisac?!? Chyba tylko, ze calkowicie sie zgadzam z tym, ze crème brûlée to z penoscia jeden z bardziej smakowitych deserow, tuz po tiramisu rzecz jasna ;)
    Piekne zdjecia, piekny deser i piekne 'nowosci' na Twoim blogu Malgosiu!
    A zyczenia zloze Ci jutro, dobrze? :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmmmmm, creme brulee, ale mi smaka narobiłaś :))) Jutro robię na deserek :)))

    Małgosiu, chciałam Ci życzyć by ten Nowy Rok był tak cudowny jak sobie tego zażyczysz i by Sylwester zapisał Ci się miło w pamięci, bo ze smacznie to nie mam wątpliwości :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech, ja też zamierzam przywitać Nowy Rok tym deserem...Twój jest piękny!
    Pomyślności życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Małgoś jakie przynudzać?! Twój blog czyta się z rozdziawioną buzią ;)) Kokietujesz ;)))

    pozdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha, zemfiroczko! Z rozdziawioną buzią to czyta się taki jeden blog pani na Z. co bawi słowem i dowcipem. :)) Żałuję okrutnie, ale ja nie mam daru porównywania surowego ciasta do miłosnych wyczynań, czyli "wyginam śmiało ciało", hihi! :))

    Kochane! Bawcie się dobrze! Nawet jeśli tak jak ja wraz z rodziną witać będziecie Nowy Rok!

    OdpowiedzUsuń
  7. Malgosiu, teraz juz moge ;)
    Szcesliwego Nowego Roku!!!
    zycze Ci samych pogodnych i radosnych dni!
    Calusy :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystkiego dobrego Małgosiu!!! Crème brûlée to chyba najlepszy z możliwych deserów na przywitanie nowego Roku ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Małgosiu spełnienia marzeń w tym Nowym 2009 Roku
    a ja jak zwykle tu jestem czytaj na blogu Małgosi :D głodna
    Śliczne te zdjęcia i takie apetyczne ....

    OdpowiedzUsuń
  10. Creme brulee wydaje mi się być takim spełnieniem pragnień i słodyczy i delikatności...

    wszystkiego dobrego w nowym roku ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. jakie apetyczne!
    Małgosiu wszystkiego co najlepsze w tym nowym, oby jeszcze lepszym roku :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hehe, to spójrz na to surowe ciasto "od nowa" ;))

    pozdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja juz skladalam Ci Malgosiu Noworoczne zyczenia, ale skoro zamiescilas juz osobny post to chyba nic nie zaszkodzi jeszcze raz zyczyc Ci wszystkiego co najlepsze. Zdrowka, szczescia, spelnienia najskrytszych marzen i planow. W koncu dobrych zyczen nigdy nie za wiele :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. a ja juz noworoczne buziaki przesyłam :)

    i ikonki nowe z lewej strony zauważyłam,ładnie to wygląda!

    OdpowiedzUsuń
  15. Radosci w tym Nowym Roku!
    A za crem brulee sama sie chcialam zabrac dzis wieczorem :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Za życzenia wszystkim razem i każdemu z osobna - serdecznie dziękuję!
    I ponawiam hasło: crème brûlée na co dzień i od święta! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Małgosiu, życzę Ci wiele wspaniałych chwil w Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Malgosiu, przyjmij takze ode mnie najserdeczniejsze zyczenia, zdrowia i usmiechu :)

    PS Czy robilas crème brûlée w mojej kuchni... :)?
    Mamy takie same talerzyki, foremki i nawet plastikowe lyzeczki. Ide o zaklad, ze cukier tez jest ten sam, choc to akurat bardzo trudno stwierdzi po zdjeciu :-D

    OdpowiedzUsuń
  19. Anoushko, i wzajemnie! Wzajemnie wszystkiego dobrego! :)
    Hmmm, niech się zastanowię... ale chyba w ostatnim czasie nie opuszczałam swojego miasta, ani kraju. ;-) Metodą eliminacji wychodzi, że jednak w swojej kuchni pracowałam, choć tak do końca nie jestem pewna...wszak w Sylwestra różne cuda się zdarzają, hihi. :)
    Cukier na zdjęciu to jasny muscovado, a biała łyżeczka jednak nie plastikowa, tylko ceramiczna. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. aż mam ochotkę się niegrzecznie wprosić na takie pyszności! :)

    pozdrawiam ciepło i życzę wszystkiego co najlepsze w nowym roku :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Małgosiu, dziękuję za życzenia i Tobie i Twojej rodzinie również życzę samych dobrodziejstw i przyjemności w Nowym Roku!

    Widzę, że mamy takie same palniki! :D Mój jest świeżo nabyty i już nie mogę doczekać się, kiedy zrobię własnoręcznie swój pierwszy creme brulee i będą miała okazję pobawić się miotaczem ognia ;D

    OdpowiedzUsuń
  22. Wspanialy deser. :)

    Widze dodatkowe zmiany na Twoim blogu, zycze Ci aby wiecej takich pozytywych zmian przybyło w 2009 roku! :)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  23. Pomyślności w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
  24. Ale pychota..aż się ma motywację lecieć kupić palnik..;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Małgosiu, a gdzie tam przynudzasz :)!
    Wiem, że ten nowy rok już trochę trwa, ale niech te pozostałe 361 dni będzie dla Ciebie jak najlepsze ;).
    A co do tego crème brulée, to jest fantastyczne ;). Miałam kiedyś w ręku palnik do tego deseru. Chyba 3 euro kosztował! Ale go odłożyłam z powrotem na półkę i teraz nie mam.
    Pozdrówka ciepłe :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za życzenia! :-)

    Komarko, dla mnie ten konkretny miotacz ognia ma jedną wadę: zbyt mały zbiorniczek gazu. :( Taka fajna jest z nim zabawa, ale ledwo człowiek się rozkręci, a już płomień znika... ;-)

    Majmily's, Olala77 - nie ma na co czekać. Palnik się w kuchni przydaje, nie tylko do crème brûlée. Sama się o tym przekonałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Och jaki piękny...
    Małgosiu, życzę Ci, żeby cały rok był tak fantastyczny jak Twój deser ;o)

    OdpowiedzUsuń
  28. Zgadzam się, to bajecznie prosty ale właśnie jeden z najlepszych deserów!! Gratuluję zdjęć..slinka cieknie...

    OdpowiedzUsuń
  29. Kupiłam zapalnik razem z foremkami:)
    Już nie mogę się doczekać kiedy wreszcie go wypróbuję!:)))
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  30. Dziewczyny, czy któraś jadła ten, który można kupić gotowy w supermarketach? widziałam ostatnio na półce i zastanawiam się, czy jest tak samo smaczny jak własnoręcznie przyrządzony (bo ja mam w kuchni dwie lewe ręce, a uwielbiam krem brulee więc to byłaby znakomita opcja). Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Ja czasami kupuję i mogę polecić, bo jest bardzo smaczny. W Creme Brulee Rians deser sprzedawany jest w szklanej miseczce, w której można od razu go przyrządzić, a w torebce jest dołączony cukier trzcinowy do samodzielnego zrobienia skorupki. Można kupić w wersji waniliowej i czekoladowej, ja osobiście wolę waniliową. Znakomity dla zapracowanych.
    Cukier można też skarmelizować polewając go wysokoprocentowym alkoholem i podpalając. Alkohol sam się wypali pozostawiając karmelową skórkę i wyglada to bardzo widowiskowo:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)