niedziela, 7 grudnia 2008

Gdański Festiwal Czekolady Anno Domini 2008

Dzisiaj wyjątkowo nie będzie o jedzeniu, choć pozostanę w klimacie okołokulinarnym. Do tego bardzo słodkim. :)
Baner III -go Festiwalu Czekoladowego dość niepozornie wisi pomiędzy arkadami wejściowymi do kultowego dla wszystkich Gdańszczan kina Neptun (niestety coraz mocniej już upadającego, jako wynik konkurencji multipleksów). Kilka razy przechodziłam tamtędy, zanim przejrzałam na oczy. ;-) Na wystawę postanowiłam zabrać swojego mega - czekolubnego (to po mamie ;-)) prawie 7-latka, modląc się w duchu, by nie przyszło jemu do głowy podskubywać wystawione czeko – rzeźby...;-)
Pierwsze wrażenie, po przekroczeniu historycznych już bramek, prowadzących do foyer kina to: ileż czekolady...!
Choć tak naprawdę, spodziewałam się dużo większego rozmachu w całym przedsięwzięciu. Tymczasem do konkursu wystawionych zostało kilkanaście rzeźb, za to każda zachwycała swą czekoladową posturą.
Kilka z nich możecie zobaczyć na zdjęciach. Wybaczcie proszę jakość fotek, ale nie zabrałam ze sobą statywu, a zastane na miejscu sztuczne światło nie sprzyjało fotkom „z ręki”.


Większość wystawionych rzeźb traktowała tematy związane z samym Gdańskiem, bowiem mottem tegorocznego konkursu było: „ Gdańsk – Genius Loci” (wg mitologii rzymskiej opiekuńcza siła) . I tak można było podziwiać tak znamienne dla mojego miasta symbole jak wspomnę tylko: Fontanna Neptuna, Pomnik Poległych Stoczniowców 1970 czyli słynne Trzy Krzyże, wieżę konkatedry Mariackiej (to nazwa utarta przez lata, ta właściwa to kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny), spichlerze i kamienice gdańskie, a na czele ta z bardzo znaną turystom Bramą Mariacką, wieńczącą uroczą uliczkę o tej samej nazwie, , a nawet naturalnej wielkości popiersie samego Jana Heweliusza - gdańskiego astronoma.

Moje dziecko stało jak zaczarowane przy stanowisku młodej rzeźbiarki (zdjęcie powyżej), która jako jedyna pracowała przed zwiedzającymi „na żywo”. Pierwszy raz w życiu widziałam takiej wielkości sztabę (hehe, chciałoby się powiedzieć „złota”) prawdziwej, najprawdziwszej czekolady. :) My trafiliśmy na moment, gdy wielka bryła wciąż jeszcze była dość bezkształtna, choć spod dłuta rzeźbiarki spadały w wielkiej ilości czekoladowe kawałki. Finalne dzieło miało przedstawiać Gryfa i oczywiście również startować w czekoladowym konkursie.
Wracając do mojego zaczarowanego dziecka... Myślę, że bez trudu domyślacie się, dlaczego upatrzył sobie to robocze stanowisko...? Tak, tak! Rzeźbiarka zaproponowała jemu degustację czekolady. :) A tych „odpadów” było całe tysiące...leżały wszędzie... na stole roboczym, popakowane w kartonach, porozrzucane na podłodze wokół stanowiska pracy. Morze czekolady... Nawet ja pokusiłam się na kawałeczek. :)



Z banera reklamowego wynikało, że będzie można zapoznać się z historią czekolady w Gdańsku, ale muszę Wam powiedzieć, że tutaj organizatorzy nie bardzo się spisali. Poza trzema zdjęciami rycin wygrzebanymi w archiwach PAN-u, przedstawiającymi głównie bardzo ubogą reklamę dawnych firm produkujących czekoladę (a może to były reklamy samych dawnych wyrobów... niestety, bez należytego opisu trudno się domyśleć), oraz paletą opakowań słodkości współczesnych i tych z bardzo niedalekiej, bo zaledwie kilku- czy kilkunastoletniej przeszłości (oczywiście z gdańskich słodkich fabryk) – nie było nic więcej. Tu poczułam szalony niedosyt, zwłaszcza jeśli chodzi o te przedwojenne firmy, bo zwyczajnie brakowało informacji wyjaśniających , no choćby do kogo należały, w jakich latach istniały, co produkowały, itp.
Jedna z rycin „Fabryki czekolady” w Gdańsku posłużyła jako wzór do czekoladowej pracy konkursowej. A z samej ryciny możemy się dowiedzieć, że fabryka Czekolady mieściła się przy Długim Targu nr 4 i 5. Fotki obu widzicie powyżej.



Nie obyło się i bez degustacji czekoladowych słodkości, a do wyboru były wyroby ze znanej gdańskiej fabryki, oraz robionych na miejscu przez francuskiego mistrza cukiernictwa - migdałowych pralinek w polewie czekoladowej. Trochę szkoda, że mistrz nie prezentował na żywo całego procesu wyrobu słodkości, a ograniczył się jedynie do maczania w płynnej (i bosko wyglądającej) masie czekoladowej – gotowych kawałków marcepanu. ;-) Jednak trzeba przyznać, że pralinki były pyszne. :)

Podobno, na kinowym ekranie prezentowany był również film o arkanach kunsztu produkcji czekolady, którego jednak nie widziałam. O jego emisji dowiedziałam się niestety po fakcie, więc przyznaję, jestem zawiedziona...
Chyba przyjdzie mi na pocieszenie ponownie (nie zliczę, który już raz) obejrzeć film „Czekolada” z Juliette Binoche w roli głównej. ;-) A potem czekać rok na kolejny Festiwal w moim mieście.

18 komentarzy:

  1. te czekoladowe rzezby wygladaja jak wykonane z jakiegos egzotycznego drewna :) Ciekawa jestem co robia z tymi odpadkami... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ze co z tą jakością zdjęć nie tak ;)!?
    Wczoraj oglądałam relację u Majanki, dziś u Ciebie i obie utwierdzacie mnie w przekonaniu, że czas odwiedzić Gdańsk :).
    Hmm, ale w Poznaniu były rogale marcińskie. Też coś ;).
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anoushko, myślę, że jeśli więcej było zwiedzających podobnych do mojego dziecka - to nie mieli problemu z utylizacją czekoladowych skrawków. ;-) A czytałam, że same rzeźby na koniec tez miały zostać konkursowo zjedzone. ;-))

    Olalala, zdecydowanie trzeba do Gdańska zawitać! :) Pobiegłam też od razu na blog Majanki! Wygląda na to, że byłyśmy tam jednego dnia, :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Malgosiu, swietny festiwal! te rzezby faktycznie wygladaja niesamowicie!
    I ja chyba tez zrobie sobie powtorke z filmu 'Czekolada', opatulona cieplym kocem i z kubkiem goracej, korzennej czekolady w rece :)

    OdpowiedzUsuń
  5. na pewno fajne przeżycie :) zazdroszczę, choć przyznam, że ja dzis też miałam ciekawy dzień, z Zemf i Tilią byłyśmy w muzeum piernika :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Małgosiu, masz szalenie inteligentnego syna, od razu zajął strategiczne stanowisko. :) Relacja fantastyczna, a te rzeźby naprawdę imponujące. Chyba na otarcie łez, że mnie tam nie było pójdę sobie chociaż trochę nutelli powyjadać ze słoika.

    A jak myślę o kinie Neptun to aż mi się łezka w oku kręci. Chodziłam tam (i do pobliskiego cocktail baru) na wagary i pierwsze randki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bea, dołączyłabym do Ciebie (pod ten kocyk???;-)) na wspólne oglądanie i babskie pogaduchy. ;-)

    Aga-aa, ech! to ja nie wiem czy jest czego zazdrościć... Wy te pierniki to na co dzień pewnie macie, a czekoladowa wystawa tylko raz w roku, więc człowiek nie zdąrzy się nasycić. ;-)

    Agnieszko, pozwolisz, że ze względów wychowawczych - nie przekażę dziecięciu Twoich słów, hihi...;-)
    A co do kina Neptun, to i ja mam wspomnienia, echhhh... Aż łezka się kręci, że pewnie już niedługo zostanie zamknięte.:(

    OdpowiedzUsuń
  8. Małgosiu, Twoje zdjęcia są piękne! Duuużo lepsze niż moje. Z wielką chęcią poczytałam Twoją relację i wnioskuję,że musiałyśmy być tam mniej więcej w tym samym czasie. My bylismy około godziny 18:00 w piątek, także trafiliśmy na tę samą panią rzeźbiarkę, a jej blok z czekolady wygladał mniej więcej jak ten na Twoim zdjęciu.
    :)
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  9. Małgosiu, piękne zdjęcia i znów, podobnie jak u Majany, ciągnie mnie by znów przyjechać do Gdańska. Coś czuję, że w przyszłym roku na kolejny Festiwal Czekolady będzie wybierała się do Was większa grupa blogowych maniaków czekolady :)))

    A synek bardzo zmyślny, muszę dołączyć się w tym może niezbyt dydaktycznym komplemencie do Agnieszki :))) I już mu zazdroszczę tych pralinek i "odpadków" z rzeźby :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Majanko, a to my byliśmy kilka godzin wcześniej (ok. 15 godz.). Wygląda na to, że przez cały ten czas pani rzeźbiarka niezbyt się przykładała do pracy. ;-)) A film o produkcji czekolady widzieliście?

    Tilianaro, po co czekać aż cały rok? ;-) Przyjedźcie szybciej, zrobimy blogowe spotkanie! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Małgosiu, uważaj co mówisz, żebyś nie wypowiedziała tego w zła godzinę :) Mi nie trzeba dwa razy powtarzać, o czym dobitnie możesz przekonać się mojej, Oczka i Agi wycieczce po Toruniu i Muzeum Piernika :) Gdańsk jest już na liście, więc możesz nas wypatrywać :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Tilianaro, czy sądzisz, ze zadrżałam... ;-)) Myślę, że byłoby bardzo miło usiąść kiedyś przy kawie. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hihihi, no ja znowu taka straszna nie jestem :))) W takim razie już obmyślam kiedy odwiedzimy Gdańsk, w końcu "Gdańska gorzałka, toruński piernik, krakowska panna, warszawski trzewik - najlepsze rzeczy w Polsce" jak mówi staropolskie przysłowie, więc czas poznać i gdańską gorzałkę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Widzialam u Majany juz troche reportazu i zazdroszcze Wam kobietki, piekne te rzezby z tej czekolady! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. tu jak zawsze tak smakowicie .....
    I na dodatek tak pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  16. Dokładnie jak Tilia mówi - nam dwa razy nie trzeba powtarzać ;) Toruń za nami, Gdańsk przed nami :))

    pozdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  17. O rany! Ale żałuję, że nie było mnie w Gdańsku w ostatni weekend albo że festiwal nie trwał dłużej! Niepowetowana strata :( Tym bardziej dziękuję za relację.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zemfiroczko, Gdańsk czeka na Was. :)

    Komarko, będzie za rok... ;-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)