piątek, 29 maja 2015

Zupa z białych warzyw i zielona kropka nad „i”.


Nie wydaje się Wam, że w maju powinno paść pytanie: zielone czy białe? Przynajmniej jeśli chodzi o szparagi? :)
Ja w zasadzie wolę zielone. Z kilku powodów. Po pierwsze, bo zielone, a jak zielone to bardziej radosne i wiosenne. Po drugie, bo kryją w sobie więcej charakteru i smaku. A po trzecie, są naprawdę mało kłopotliwe i w kilka chwil gotowe do spożycia.
Najbardziej lubię krótko blanszowane, w prostej sałatce (oczywiście zielonej), albo w risotto, suto podlanym białym winem. A podane z płynnym żółtkiem? Czysta poezja smaku, prawda? :)
Ale gdy mam ochotę na lekką, wiosenną zupę, to zdecydowanie wybieram białe. Są tak delikatne, że łatwo chłoną inne, wyrazistsze smaki.

wtorek, 26 maja 2015

Hello wrap razy trzy. :)


Gdy pojawia się propozycja przygotowania materiału o tematyce, który jest mi kulinarnie bliski – nie waham się ani chwili. Perspektywa przyjemnej pracy, a zaraz potem jeszcze przyjemniejszej konsumpcji to największa zachęta. :)
Dzisiaj, wraz z zaprzyjaźnionym portalem Hello Zdrowie, chciałam Was zaprosić na wrapa. A nawet na trzy wrapy, z których każdy wprost tryska smakiem.


sobota, 23 maja 2015

Cud – miód i maliny :)


Od czasu do czasu pojawiam się na blogu bez żadnego przepisu. A jak pojawiam się bez przepisu, to znaczy, że w zanadrzu mam garść zdjęć i zaproszenie do innego smacznego miejsca. Nie inaczej jest teraz. :)
Jakiś czas temu miałam okazję pracować nad sesją, której głównym bohaterem była soczysta malina. Przewodnia myśl jaka przyświecała sesji: pastelowo, głównie różowo! :)


Jeśli kochacie maliny (ja tak!), to zapraszam do lektury świeżego, czerwcowego wydania Kuchnia. Magazyn dla smakoszy. Na Czytelników czeka garść malinowych inspiracji na słodko i wytrawnie. Ja szczególnie nie mogłam się oderwać od malinowej charlotty, oraz tacos z wieprzowiną i dżemem malinowym. Ale do wyboru jest więcej pyszności. Mam nadzieję, że również znajdziecie w propozycjach Redakcji swoje ulubione smaki. :)
Tutaj (klik) można obejrzeć zabawny przegląd czerwcowego numeru. 

A korzystając z okazji...


Może niektórzy z Was pamiętają jeszcze zeszłoroczną, sierpniową okładkę Kuchni?
Otóż właśnie ona została nagrodzona, zajmując III miejsce w konkursie Grand Front na najlepsze okładki prasowe 2014 roku (w kategorii Czasopisma Hobbystyczne).
Jak wyczytałam na stronie grandfront.pl w tej kategorii brało udział 110 prac konkursowych.
Rozpiera mnie wielka radość i ekscytacja, ponieważ okładkowe zdjęcie wyszło spod mojej ręki i obiektywu. :)
I miejsce zajął magazyn Smak, a drugie magazyn Kukbuk. Gratulacje dla zwycięzców! :)

poniedziałek, 18 maja 2015

Na imię mi hummus. I trochę uzależniam. :)


Gdy robię hummus z myślą o sobie, to konsumpcję rozpoczynam dość prędko, w związku z czym istnieje pewna obawa, że do etapu „talerzowego” może nie dojść w ogóle.
Sprawy mają się tak...Najpierw podjadam ugotowane ziarna ciecierzycy. Ot tak, same, bez niczego. Bo lubię. :)
Potem, łyżką macham często i gęsto, w przerwach między miksowaniem. Och! Wiecie jak to jest...Sprawdzam smak pomiędzy jedną dodaną łyżką tahiny, a drugą; pomiędzy szczyptami soli, łyżkami soku z cytryny, a także między pierwszą i kolejną dolaną łyżką oliwy. Jak widać, nie próżnuję, a dopracowanie smaku jest najważniejsze. :D


środa, 13 maja 2015

Zielone szparagi i makaron. Zapiekane.


Gorąco! Ufff, jak gorąco! Nawet nie tyle za oknem (chociaż i tam nie najgorzej), ale w pracy, w domu, wszędzie! Błogosławię długie już dni, bo to daje mi szansę na to, by nie zwariować w pędzie, w którym od kilku dni trwam.
Ratuję się zwiększoną dawką kawy, trochę łasuchuję, dwoję się i troję.
Ostatnio pracowałam nad bardzo smaczną sesją. Szczegółów jeszcze nie mogę zdradzać, ale już samo wspomnienie sprawia, że robię się taaaka głodna. :)


wtorek, 5 maja 2015

Jak to miło powspominać... :) Pizza ciut ciut jak z rzymskiego snu.


Pizza z bresaolą i rukolą to jedno z moich miłych wspomnień kulinarnych związanych z pobytem w Rzymie. Dla porządku dodam, że nigdzie ostatnio nie wyjeżdżałam, to pobyt mocno już historyczny, ba! prawie zakurzony, ale co milsze elementy żywo zachowały się w pamięci.
No więc tę pizzę pamiętam doskonale. Siedzieliśmy w jednej z rzymskich trattorii, stół zasłany był obrusem w czerwono – białą kratę, a wokół roznosiły się takie zapachy, że trudno było usiedzieć na miejscu. Potrawy lądowały na sąsiednich stolikach, a nas skręcało z zazdrości. Oczekiwanie w takich „osobliwościach przyrody” to prawdziwa tortura. Kto był, ten wie. :) To co było potem, to czysta poezja, nie tylko pizzą usłana – jak to na włoskiej ziemi. ;-)